Pieskie życie… pozazdrościć!
Dzisiaj coś dla miłośników zwierząt, ale i dla tych, którzy lubią pooglądać zdjęcia rożnych freaków.
Ten jest całkiem… sympatyczny i patriotyczny
Jak być psem, to tylko w Stanach. A najlepiej w Nowym Jorku, gdzie na każdym kroku można natknąć się na sklepy z ubrankami i akcesoriami. Z amerykańskich filmów na pewno kojarzycie instytucję zawodowych wyprowadzaczy psów, którzy dostają za godzinę profesjonalnej opieki nad czworonogami i oprowadzenie ich po romantycznych zakątkach Central Parku grube pieniądze. Kiedyś marzyłam nawet o karierze takiego dog-walkera. O ile pies za bardzo się nie wyrywa, to nie wiem, dla kogo taki spacer jest większą przyjemnością;).
Albo w Waszyngtonie, gdzie jest nawet canine-friendly-market. Nazywa się Eastern Market i zdaniem mieszkańców, jest czymś więcej niż zwykłym bazarkiem – jest społecznym punktem na planie miasta, w którym zakochali się też turyści. Zwłaszcza ci, którzy w innych miastach też czym prędzej szukają pchlich targów, straganów z rękodziełem i ulicznych grajków.
Zresztą w całym kraju jest mnóstwo psich centrów SPA, cmentarzy (a także specjalistów urządzających psie pogrzeby), masażystów, fryzjerów i psychologów (a może psich-chologów) – takiego poziomu życia nie mają nawet Szwedzi;)
A ile filmów o psach w Hollywood powstało! Żeby wspomnieć jeden z najnowszych: „Marley i ja”, na którym zawsze płaczę podczas sceny, kiedy labrador umiera (OK, OK, zdycha).
I jeszcze coś dla fanów awiacji (a wiem, że tacy mnie czytają):
Chociaż wiecie co…? Tak szczerze mówiąc, wolałabym wieść beztroskie życie polskiego psa niż codziennie rano znosić ubieranie mnie w kiczowate sukienki, a potem nie mieć nawet wpływu na to, jak ma wyglądać mój nagrobek;).
A teraz idę na spacer. Sama, bo psa się jeszcze nie doczekałam ;).
Zdjęcia piesków by Pixmac.pl.