Going Public: jak to robią prezydenci

Może trudno w to uwierzyć, ale marketingiem politycznym zainteresowała się już jako młoda dziewczyna – na sporo przed ukończeniem szkoły średniej. Wszystko za sprawą prezydenta Nixona, który wchodził w interakcje z mediami jak żaden z jego poprzedników.

„Jak on to robi”, zastanawiała się Betty Winfield. Dzisiaj zajmuje się marketingiem politycznym i historią mass mediów na Universiy of Missouri.

1 marca w American Studies Center profesor Winfield wygłosiła („wygłosiła” to dobre określenie, biorąc pod uwagę temat) prezentację „Going Public: The U.S. President’s State of the Union and Other Examples”.

Większa część wykładu dotyczyła – jak w tytule – prezydenckiego orędzia. Mieliśmy okazję obejrzeć i porównać poruszane przez polityków tematy, styl przemawiania i reakcję publiczności trzech różnych prezydentów.

Przy okazji, wyrazy szacunku – pani profesor w wieku mojej babci doskonale dawała sobie radę z YouTube’em! (pomijając problemy ze zrozumieniem polskich komunikatów)

Każdy z filmów opatrzyła dowcipnym komentarzem, np. ostatnie State of the Union address Baracka Obamy: „Widzicie? Kiedy mówi, nie wszyscy w Kongresie wstają. Ale przynajmniej siedzą razem!” 😉

Poza orędziem można było zobaczyć charakterystyczne fragmenty innych przemówień obecnego prezydenta, a następnie ich wpływ na media.

Na przykład artykuł z „New York Timesa”, w którym jak na dłoni widać, że Obama uzyskał 100% efektu, na którym mu zależało, kiedy przygotowywał swoją mowę – słowo po słowie, sylaba po sylabie.

Dowiedzieliśmy się też, co oznacza, że polityk może być „zbyt publiczny”. Czyli – jakie niebezpieczeństwa pociąga za sobą nakręcanie publiczności zamiast podawania pod dyskusję ważnych problemów. Błąd, jaki popełnił George W. Bush przed podpisaniem Patriot Act.

Najlepszą definicją dla going public były jednak nie same fakty i fragmenty wystąpień polityków, ale niewerbalna warstwa wykładu. P. Winfield gestykulowała, modulowała głos – jak dobry polityk w czasie dobrego przemówienia.

A to, co było najbardziej urocze, to mąż pani Winfield, który dyskretnie dawał jej znaki z widowni. Na przykład gdzie ma stanąć, żeby nie zasłaniać ekranu. Stąd jeszcze jeden wniosek – jeśli chcemy going public – we współpracy siła! 🙂

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: