Opuszczone miasta
Zamknijcie na chwilę oczy i spróbujcie sobie wyobrazić Amerykę zupełnie inną niż tę znaną z telewizyjnych obrazów, bez domów z białym płotkiem i trawnikiem, bez obowiązkowej flagi, bez wieżowców i centrów handlowych, bez prezydenta Obamy, bez tłumów ludzi… właściwie bez czegokolwiek.
A teraz otwórzcie oczy, żeby móc dalej czytać – i poznać fascynującą historię opuszczonych miast.
Bodie w stanie Kalifornia to miasteczko „skrywające worek psychodelicznych sekretów”, jak pisze o nim autor artykułu Adrian Senecki (redaktor naczelny portalu Moje Stany).
Opuszczone miasta określa się mianem „ghost towns”, ale dosłowne tłumaczenie też nie odbiega szczególnie daleko od rzeczywistości. Miasta duchów nazywają się tak nie tylko dlatego, że są niemal wymarłe… ale i często nawiedzane (ponoć) przez swoich dawnych mieszkańców. Macie gęsią skórkę?
Spokojnie. Na ducha trafić tu równie trudno jak na żywego człowieka;) „Same w sobie uchodzą niejako za duchy swej dawnej cielesności, którą stanowią wszyscy ludzie, instytucje, wykorzystywane budynki i wszystko, co moglibyśmy uznać za żywy organizm miasta. Do tego miasta duchów samym swym wyglądem przywodzą na myśl pełne grozy historie”, pisze Adrian Senecki.
Zdjęcie z oficjalnego fanpage’a miasteczka Bodie
Jednym z takich „ghost towns” jest Bodie w stanie Kalifornia, we wschodniej części pasma górskiego Sierra Nevada. To małe miasteczko powstało w 1859 roku. Założył je William lub Waterman Bodey, szukając w okolicy złota – a jakże. „Jak mówi legenda, każdy, kto zawita do Bodie i przywłaszczy sobie cokolwiek należącego do miasta, zmagać będzie się z klątwą. Klątwą, która życie każdego śmiałka przyprawi serią nieszczęść, szybko dając mu do zrozumienia, że to, co zrobił, wcale mu się nie opłaci. Są tacy, którzy uważają, że duchy mieszkańców Bodie nieustannie przemierzają jego ruiny, broniąc ich przed złodziejaszkami…”
Mieszkańców żywych w Bodie jest w tej chwili… 0. Słownie zero.
Jak do tego doszło?
Zaczęło się jak w wielu innych miejscach w Stanach. Gorączka złota, odkrycie złóż w okolicy i tabuny zainteresowanych szybkim wzbogaceniem się. Wspomniany William lub Waterman założył w miejscu przyszłego miasta obóz… i wkrótce zginął w zamieci śnieżnej. W 1876 roku w sąsiedztwie miasta odkryto kolejne złoża złota i kampania Standard Consolidated Mining Company zainwestowała w Bodie mnóstwo dolarów. I wtedy powstały knajpy (czy też raczej saloony), kamienice, przybyły tłumy ludzi (w okresie rozkwitu nawet 7-8 tysięcy osób!). Ale także hazardziści, legalni i nielegalni imigranci i przedstawiciele najrozmaitszych profesji. Ci spod ciemnej gwiazdy również. Prawdziwy Dziki Zachód.
Zdjęcie z oficjalnego fanpage’a miasteczka Bodie
Niestety, pod koniec XIX wieku Bodie nawiedziła seria pożarów. Do tego złoża złota zaczęły się wyczerpywać, ponadto rząd wprowadził prohibicję (prosperity w saloonach i restauracjach – żegnaj!), aż w końcu nadszedł Wielki Kryzys. Ludzie zaczęli szukać szczęścia (albo przynajmniej przysłowiowej kromki chleba) gdzie indziej. Miasteczko powoli się wyludniało… aż wyludniło się całkowicie.
O dziwo, dopiero kiedy Bodie stało się miasteczkiem wymarłym, zaczęło zyskiwać coraz większą sławę.
„Choć w zestawieniu z tętniącym życiem ośrodkiem górniczym wygląda dość marnie, tak naprawdę niewiele zmieniło się tam od lat 60., gdy opuszczone zostało przez ostatnich mieszkańców. Miasto udało się zachować dobrze z dwóch powodów. Po pierwsze – bardzo pieczołowicie chronią je strażnicy historycznego parku, którym dziś jest (National Historic Park, czyli Narodowy Park Historyczny). Po drugie – znalazło sposób, by bronić się samo. Za pomocą klątwy. Według niej każdy kto odważy się zabrać z Bodie cokolwiek, nawet kamień, zmuszony będzie zmierzyć się z serią nieszczęść, a pech nie opuści go do czasu, gdy odda zabraną rzecz”, opisuje fenomen Bodie Adrian Senecki.
Powyższe zdjęcia z oficjalnego fanpage’a miasteczka Bodie
„Nieznana jest do końca geneza tej klątwy. Znane są za to przypadki ludzi przekonanych, że owa klątwa ich dopadła. Wielu z nich oddało zabrane z Bodie rzeczy, dołączając list do opiekujących się miastem strażników, w którym przepraszają za swoją zuchwałość…
Na klątwie nie kończą się powiązania Bodie ze świat ponadnaturalnym. Wielu wierzy, że miasto jest nawiedzone. Do najpopularniejszych historii należy ta o chińskiej kobiecie, która pracowała jako pokojówka w domu jednego z bardziej wpływowych lokalnych biznesmenów J.S.Caina. Jej duch miał ukazywać się dzieciom w ich sypialni, na drugim piętrze. Jest także „Anioł Bodie” – dziecko, które zginęło podobno uderzone przypadkowo kilofem przez jednego z górników. Z owym dzieckiem utożsamiana jest córka Alberta i Fannie Myers, Evelyn, zmarła w wieku 3 lat, w 1897 r. Pewien człowiek, który odwiedził cmentarz w Bodie ze swoją córką, zauważył, że bawi się ona i mówi do niewidzialnej istoty, w pobliżu grobu małej Evelyn. ”
Zdjęcia ze strony Bodie.com
Obecnie Bodie to prawdziwe ghost town, pełne opuszczonych chat, ciche i spokojne (poza momentami najazdu turystów), wraki wielkich amerykańskich samochodów, puste saloony i main street w stanie, w jakim zostawili ją ostatni mieszkańcy.
Podobnie jak opuszczone Bodie wyobrażam sobie miasteczka pozostawiane przez bohaterów książki Johna Steinbecka, „Grona gniewu” (do momentu, kiedy nie zostały wchłonięte przez wielkie farmy i tereny przemysłowe). Bodie zostało potraktowane bardziej łaskawie, bo wciąż istnieje, choć już nikt tam nie mieszka. Nadal pozostaje jednak świadkiem wielu wydarzeń i opowiada je każdemu, kto ma okazję tam dotrzeć…
O historii tego najlepiej zachowanego „ghost town” możecie przeczytać na oficjalnej stronie miasta: www.bodie.com.
***
Dziękuję redakcji portalu Psychosonda.pl za zgodę na publikację fragmentów artykułu. Cały jest fantastyczny, polecam! Czytaj więcej…
wyglądają jakby był to plan filmowy westernu, ale kurcze mieszkać bym nie mogła za to bardzo fajnie się odwiedza takie miejsca, mają ducha a to bardzo lubię w miejscowościach gdy mają charakter, gdyby tak się wziąć i zrobić w takim „ghost town” odnowione „town” właśnie w takim stylu, to ludzie po wodę to by do studni chodzili, ciekawe….
http://vannzaws.wordpress.com/
Oj tak, sceneria jest iście filmowa:) Ale rzeczywiście, strach mieszkać w takim miejscu – przynajmniej dopóki nie ma sprawnie działającej klimatyzacji i chociaż jednego marketu;)
A zupełnie poważnie – na całym świecie są inicjatywy odtwarzania miasteczek tzw. Dzikiego Zachodu (i innych tematycznych miejsc), dlaczego więc nie odtworzyć któregoś z „ghost towns”? Jestem za! Ciekawe, czy na projekty w USA można wystąpić o dotację z Unii? ;))
Hmm .. Mógłbym powiedzieć żę te miasta .. przepraszam miasta duchów są wielkim skarbem USA z powodu
wielkiego zapału miłośników takich miejsc i nie dziwię się że Obama nie chce takich miejsc wyburzyć… chcę zobaczyć jeszcze posty o np: Centralia w Pensylvanii itd .. podoba mi się to że istnieją na twoim blogu „Opuszczone miasta i chę czytać o nich dalej pozdro 😀
A ja bardzo się cieszę, że bardzo Ci się ten wpis spodobał! Obiecuję, że postaram się napisać też o Centralii i innych tego typu miejscach:)
A może poszukać takich miejsc w Polsce… Sam znam jedno takie miejsce na zachodniej granicy naszego Kraju, gdzie jeszcze 50 lat temu mieszkało 700 osób, był stary pałac i kościółek neo gotycki, cmentarz. A teraz mieszkają tam może 3 osoby w 3 ocalałych budynkach. Jest tam pięknie…
To też jest bardzo dobry pomysł! A co to za miejsce na zachodniej granicy? Chętnie się wybiorę przy okazji. A może właśnie odwiedziny tego miejsca będą okazją? 🙂