Will America be great again? Trump wygrywa wybory

Wszyscy podejrzewali, że to może się stać, ale jednocześnie każdy wierzył, że stanie się inaczej – tak można podsumować to, co wydarzyło się w USA. A wydarzyło się. Donald Trump wygrał. Will America be great again? Czy raczej stanie się krajem pełnym podziałów i problemów?

Dlaczego Hillary, popierana przez obecnego prezydenta i „wyższe sfery”, o umiarkowanych poglądach będących właściwie kontynuacją polityki Obamy, nie zdołała pokonać biznesmena bez doświadczenia w polityce? Czy Amerykanie nie byli jednak gotowi na prezydenta-kobietę? Czy była zbyt mało populistyczna?
I czego możemy się spodziewać? Jeśli Trump zrealizuje program wyborczy, powinni drżeć imigranci, a cieszyć się przedsiębiorcy. Sam prezydent-elekt mówi z kolei, że „zapomniani przestaną być zapomniani, że zajmie się budową autostrad, weźmie pod opiekę weteranów”. W mediach przeważają jednak komentarze takie jak ten: „Zwycięstwo Trumpa to wyraźny sygnał, że różnorodność i równość nie są akceptowane w takim stopniu, jak się nam wydaje. To jest zły sygnał dla kobiet, mniejszości” – tak mówiła na antenie TOK FM Dorota Warakomska.
itstrump
Źródło: cnn.com

Oczywiście to tylko kilka z tysięcy pytań, jakie się pojawiają – i szczątkowe odpowiedzi. Jak będzie – to się okaże. Liczę na to, że wcale nie będzie źle. Podczas śniadania dla dziennikarzy Ambasador Paul W. Jones przyznał: „może jestem naiwnie optymistyczny, ale wierzę, że aż tak dużo i tak szybko się nie zmieni”. Z pozostałych odpowiedzi trudno było wywnioskować, czy amerykańska reprezentacja w Polsce rzeczywiście obawia się nowych rządów, czy raczej spokojnie czeka na ciąg dalszy – ale za to pytania reporterów wskazywały na pewien niepokój: „czy nie za rzadko Trump wspominał w czasie kampanii o Europie”, „czy najważniejszym miejscem nie stanie się teraz Sankt Petersburg”, „co z NAFTA”… Ogólnie bliżej mi do Republikanów niż Demokratów (wiem, teraz łatwo to mówić;), ale jednak wybór Trumpa przyjmuję z dużą dozą niepewności. Może jeszcze nie strachu, ale niepewności.

Poprzedniego dnia atmosfera na wieczorze wyborczym w Warszawie była zupełnie inna – pracownicy Ambasady przebrani za George’a Washingtona, Abrahama Lincolna, wujka Sama i… Statuę Wolności zabawiali licznie zgromadzonych gości. Wszyscy uśmiechnięci, każdy przekonany, że kolejnego dnia słońce – niezależnie od decyzji Amerykanów – znów wzejdzie. Takich słów użył zresztą prezydent Obama: „Nieważne, co się wydarzy, jutro zaświeci słońce, a my obudzimy się we wciąż najwspanialszym kraju na świecie”.
1
2
Źródło: Twitter
Przed rozpoczęciem głosowania przeczytałam na Twitterze taki komentarz: „Biedni Amerykanie. My od dawna nie mamy na kogo głosować. Oni dopiero teraz mają dwóch beznadziejnych kandydatów”. Od znajomego ze Stanów usłyszałam, że wybór między Trumpem i Clinton to jak decyzja, czy strzelić sobie w prawą stopę, czy w lewą (ten znajomy zainteresował się niedawno myślistwem). No i Ameryka postanowiła strzelić sobie w lewą stopę, a przez najbliższe kilka lat będzie próbowała utrzymać się na prawej.
Ambasador Jones, zapytany o to, czy w dwójce tak nieidealnych kandydatów upatruje kryzysu demokracji – bo „jeden to osoba bez politycznego doświadczenia, drugi – z mnóstwem politycznych grzeszków na koncie” – odpowiedział, bardzo dyplomatycznie, of course, że „nie, bo to raczej wybór między rozważną osobą z politycznymi sukcesami a człowiekiem, który jest liderem zarządzania”.
Czy ten biznesowy model prezydentury się sprawdzi – pożyjemy, zobaczymy. Jako osoba, która z polityką woli mieć do czynienia znacznie mniej niż z Ameryką in general, z jej kulturą, kuchnią, fantastycznymi miastami i ludźmi z positive attitude, życzę Amerykanom, Wam i sobie, żeby Ameryka była great again.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.